Książka odpowiada na pytanie dlaczego apostazja jest dziś koniecznością.  Jak i kiedy kler wypaczył filozofię miłości Jezusa z Nazaretu. Oraz dlaczego kłamliwa interpretacja jego nauki na katechezie nadal wpływa na światopogląd współczesnych Polaków.

Książkę lub e-book można kupić lub wypożyczyć.

 

Wydawnictwo:

Created by Eva Piprek with WebWave CMS 

Copyright 2021 Lorem Ipsum/Photos:Unsplash

Kup lub wypożycz

Spowiedź jako forma kontroli i manipulacji umysłem...
komunia; bierzmowanie; LGBTiQ; dzieci; sakramenty; spowiedź; Pierwsza; Komunia;

Photos by Sinitta Leunen (1), Ben White (2) on Unsplash

 

APOSTAZJA katoliczki (fragment książki):

mam około 13 lat i właśnie odkryłam ORGAZM. Przypadkowo w wannie zrobiłam go sobie sama. Moje własne ciało interesowało mnie od dawna nawet pomimo zakazów, kiedy już wiedziałam, że taka ciekawość jest nieprzyzwoita czyli grzeszna. Pamiętam świetnie jaką sprawiało mi przyjemność oglądanie jeszcze bezwłosego i prawie kompletnie płaskiego ciałka. A jeszcze kiedy urosły mi piersi... to dopiero coś! Niezwykle delikatne i wrażliwe. Do dziś je lubię dotykać. Wtedy miło niezmiernie było, że urosły – albowiem nie każdej jest dane! Zuza wypycha stanik chusteczkami. Ja z przyjemnością wielką polewałam je sobie przy użyciu prysznica aż kiedyś wpadłam na pomysł by użyć go w jeszcze innym równie intymnym miejscu. ŁOOOOOŁ. Tyle, że nie umiałam nazwać tego co czułam a co sprawiło, że po raz pierwszy w życiu zesztywniałam cała od talii do połowy uda. Minąć musiała dłuższa chwila zanim doszłam do wniosku, że to zapewne był orgazm. Owszem – coś słyszałam, że to dość przyjemne ale rzeczywistość raczyła przerosnąć suche opisy.

 

Czy wtedy zaczęłam samodzielnie analizować przekaz na katechezie wtłaczany we mnie pod wysokim ciśnieniem ideologicznym i różne elementy zaczęły odstawać od intencji przekazicieli? Wyciągałam wnioski i święte nauczanie podobało mi się coraz mniej. Jakoś nie uznałam czy nie skojarzyłam masturbacji, zwłaszcza w wannie z „nieczystością” w znaczeniu religijnym. Czy grzech Onana raczej do chłopców odniosłam? W końcu polegał na utracie nasienia (daru życia od boga)... nie pamiętam. Zwagarowałam zajęcia? Miałabym wyjątkowe wyczucie – przynajmniej tego mi nie odebrali! W każdym razie nie doceniając grzesznej wymowy moich czynów mogłam masturbować się do woli, zapoznając ze swoim ciałem i jego spontanicznymi reakcjami. Wykorzystując różne techniki, które dobrze poznane teraz – tak bardzo przydatne w przyszłości się okażą. Popęd seksualny w tamtym czasie już był moim udziałem, jednak mało go łączyłam z macierzyństwem – to nastąpić miało i mogło wyłącznie po LEGALNYM zapłodnieniu, podczas świętego (bo małżeńskiego) AKTU (chyba seksualnego). Znajdowało się nadal w odległej, bliżej niesprecyzowanej przyszłości. Jak udało mi się oddzielać te dwie sprawy – nawet dzisiaj pomysłu nie mam. Niemniej jakoś dałam radę i byłam bardzo szczęśliwa, w konfesjonale nie miałam zamiaru dzielić swoim odkryciem. Uważałam tylko swoje zachowanie za trochę niestosowne i obecności nieżyjących krewnych się krępowałam. Dlatego wolałam to robić pod kołderką lub w ciemnej łazience.

 

• • • •

 

Wypada poświęcić chwilkę wzmiankowanym tu już wcześniej, ZMARŁYM KREWNYM. Szanowni protoplaści stanowili ważny element boskiej kontroli mojej osóbki od zarania niemal. Pamiętam jak na religii pojawiła się taka informacja jakoby nasi zmarli byli stale obecni obok. Podobno cały czas obserwują. Inni obcy „święci” też. Ciekawe zajęcie pośmiertne. Jako boscy sygnaliści są „oczami i uszami” Najwyższego, zjednoczeni z nim który dzięki temu jest wszędzie i wszystko wie. Dziecięciem będąc oczywiście uwierzyłam w ten bzdet jak i w każdy inny który Siostra Smoczyca opowiadała. Ona jako nauczycielka ZAWSZE była autorytetem i WIERZYŁAM we wszystko co mówi, nawet jeżeli jej nie lubiłam lub miałam wątpliwości co do treści przekazu. Kiedy zasłyszałam o tym po raz pierwszy, jeszcze nie było takich zmarłych których pamiętałabym jako żywych – bałam się dość abstrakcyjnie, bardziej zjaw czy duchów niż realnych osób. Zaczęłam zakrywać kołdrą głowę zasypiając – wtedy czułam się odrobinę bezpieczniej. Kiedy dojrzewałam a sprawy związane z seksem stawały się bardzo istotne – nie żył już mój kochany dziadek. Ciągle towarzyszył mi wstyd, związany z jego potencjalną „obecnością”. Niby wyrosłam lecz głowę kołdrą zakrywam do dzisiaj! W kokonie nadal jest mi jakoś swojsko.

• • • •

 

W tym samym mniej więcej czasie chłopcy w szkole łączyć się zaczynają w samo nakręcające się wzajemnie towarzyskie grupki. Nie są już bezładnym stadem. Stali się wręcz agresywni – prawie zaczęli stwarzać zagrożenie. „Podwalają się” czyli uzupełnili swoje dotychczasowe dzikie zachowania o elementy molestowania seksualnego. Ja kompletnie nie wiedząc z czym mam do czynienia, nie umiem tego identyfikować ani nazwać. Zamiast natychmiast iść do nauczycielki, kiedy któryś szarpie mnie za zapięcie biustonosza lub przytrzymuje, wciska gdzieś w kąt i obmacuje – karcę delikwenta na miejscu, własnoręcznie. Pięścią albo z liścia. Zaczynają być więksi ale jeszcze się nie zorientowali bo nie doceniają swojej siły. Do dziś mnie dziwi, że żaden wtedy mnie nie znokautował. Raz tylko potrzebowałam pomocy Zuzy aby jednego z nich pokonać. Spuściłyśmy mu regularny łomot. Do pierwszej krwi i (jego) łez. Później dowiedziałam się, że to był jej adorator. Czyżby dlatego nas agresywnie zaczepiał i wyzywał obelżywymi słowy?

 

Oczywiście oni też nie powinni dotykać się intymnie. Przynajmniej ci którzy na religię uczęszczają dobrze wiedzą jakie to grzeszne. Katolicka sperma jest święta do ślubu z kobietą równie jak oni czystą, nie skalaną i nawet własnym paluszkiem nietkniętą. Szczęśliwie polucje nocne zakazanymi nie są, bo nie byłoby wyjścia tylko trzeba by im zawiązać. Poniżej oryginalny (zakładam, że religijna redakcja nie kłamie) list młodego chłopaka do redakcji mateusz.pl. Jest tak boleśnie kuriozalny, że pozwoliłam sobie zacytować prawie w całości: Szczęść Boże! Mam 20 lat, obecnie kończę V klasę szkoły średniej. Piszę ponieważ zainteresował mnie artykuł na temat: „czy masturbacja to grzech”. Ja cały czas walczę z tym grzechem i wiem, że jest on bardzo trudny do zwalczenia (do wyzwolenia się z niego). Wiele przez ten ponad rok odkąd jestem uzależnionym przeszedłem. Teraz bardzo często kiedy upadnę zastanawiam się dlaczego właśnie ja?. I ciągle szukam odpowiedzi. Pogodziłem się z tym, ale jest mi bardzo źle kiedy upadnę ponieważ często czuję, że zdradziłem Boga który w sakramencie pojednania zaufał mi. Wiem jak bardzo trudno wyzwolić się z tego grzechu kiedy się zacznie w chodzić głębiej w ten grzech. Sam nie jestem w stanie się pod dźwignąć z tego bagna. Zauważyłem jak szatan działa: najpierw przychodzi z ciekawością, później kiedy wie, że zaczynam o tym myśleć przychodzi z nieczystymi myślami i pragnieniami najróżniejszymi a potem to najgorsze czyn nieczysty. Człowieku który jesteś ciekawy czy samozaspokojenie da ci przyjemność.? Da (może) ale pozorną, krótkotrwałą a później... wstyd, ból i ta świadomość, że zdradziłeś Boga, że nie możesz go przyjąć do swego serca. Często kiedy upadam żałuję i mówię po co to zrobiłem... odpowiedź ciekawość a potem reszta!. Po upadku czas na spowiedź w tedy boję się mówić tę całą prawdę, ale ufając, że to Jezus jest w konfesjonale mówię. Często szukam w sobie aktu żalu i nie zawsze mogę go znaleźć...? dlatego mam pytanie jak go znaleźć. Proszę także o wskazówki jak pracować nad wyzwoleniem z grzechu, jak pokonywać kuszenia szatana?. Na koniec (...) słowa pełne prawdy które rzeczywiście są samą prawdą jak nie wierzysz to głęboko się zastanów „Błogosławieni którzy nie zaczęli...” Z Bogiem.

 

A jakież to znakomite rozwiązanie ma w zanadrzu ksiądz który odpowiada na tenże list? Jaką radę ma na wypędzenie szatana z siusiaka? Odp: dziękuję za Twój list, w którym nakreśliłeś bardzo piękny duchowy autoportret. Twoje zmaganie się, walka z grzechem jest świadectwem duchowej głębi, którą może nie potrafisz się ucieszyć z powodu upadków, ale to właśnie w niej możesz odnaleźć ratunek. Źródło grzechu tkwi w człowieku. To co jest na zewnątrz jest tylko pokusą, którą można zniszczyć najlepiej przez zignorowanie, bo walka wprost z pokusą czyni ją mocniejszą, zignorowanie jest wytrąceniem oręża z ręki przeciwnika. Gdy jednak szatan znajdzie w człowieku jakieś niezagospodarowane miejsce, zaraz je zabiera dla siebie – staje się cząstką naszego życia! Od tej chwili walka z szatanem (walka z grzechem), będzie bolesna – jak wycinanie wrzodu, który zrośnięty jest ze zdrowymi komórkami. Grzech masturbacji jest jak nowotwór, który często zaczyna się od chęci zaspokojenia prostej ciekawości, ale tak samo jak w przypadku biblijnej Ewy z raju – „spróbowanie” nie daje żadnej odpowiedzi, a tylko rozdziera serce. człowiek odkrywa, że zniszczył coś w sobie, już nie jest taki jak przed..., zaczyna się oskarżać, poniżać, gardzić sobą... Ta postawa wobec siebie rodzi blokadę przed drugim człowiekiem. Przyjaźnie stają się coraz bardziej oziębłe, bo świadomość własnej nieczystości nie pozwala zbliżyć się do drugiego. W konsekwencji grzech masturbacji prowadzi do wyizolowania, do coraz większej samotności, w której człowiek już nie ma żadnych szans obronić się przed atakami złego. Co zrobić w takiej sytuacji? Człowiek powalony i zdeptany przez swojego przeciwnika nie znajdzie w sobie tyle siły, by od niego się uwolnić... i tak dalej w podobnym stylu ku pokrzepieniu strapionego młodzieńca, natchnioną wiedzą się z nim świątobliwy kapłan dzieli, a kwalifikacje jego z nieba pochodzą bezpośrednio. Nie rozumiem jak rozsądny, choćby tylko umiarkowanie i nieco odpowiedzialny człowiek, świadom swego autorytetu, może napisać coś podobnego? Nie zdaje sobie sprawy z wpływu jaki potencjalnie może mieć na młodego chłopaka? Robi to świadomie, czy sam jest zmanipulowanym idiotą?

 

Oczywiście nie zabrakło też obietnicy modlitwy w imieniu nieszczęśnika, albowiem metoda ta dobra na wszystko jest i na frustrację seksualną też pomoże! Chłopak ma i tak szczęście bo świętoszkowaty ekspert, boski znawca tematu mógł mu zalecić: biczowanie, lodowate prysznice czy kilkugodzinne leżenie krzyżem na posadzce przed ołtarzem, twarzą do podłogi, jako atrakcję dodatkową, sprzyjającą przemyśleniu obrzydliwych, obrażających pana Boga onanistycznych czynów. Niejako przy okazji chłopak pokutę miałby z głowy. Nie jestem seksuologiem – jednak nie zdziwię się wcale jeżeli autor tego listu pewnego dnia wybiegnie na ulicę z mordem w oczach i wrzaskiem na gębie: JEEEBAAAĆ pedałów, Żydów, lesby... Wybierz dowolnie. Człowiek zaczyna się oskarżać, poniżać, gardzić sobą... W tym miejscu się zgadzam z konsekrowanym seksuologiem-amatorem z redakcji mateusz.pl – całe rzesze takich właśnie młodych mężczyzn widać, jak wrzeszczą na prawicowych manifestacjach i atakują osoby nie w pełni podzielające ich poglądy w obszarach: genitalno-światopoglądowych-bóg-honor-ojczyzna.

 

• • • •

 

Wracając do meritum rozważań, ten czyn straszny co go pan Onan popełnił niezupełnie jest masturbacją (choć inna nazwa: onanizm właśnie od jego imienia pochodzi). Według obowiązującego wówczas w Judei prawa lewiratu – miał on obowiązek ożenić się z bezdzietną wdową po Er – swoim starszym bracie. Chciał czy nie chciał ale musiał. Syn którego ewentualnie mógłby z bratową spłodzić uznany byłoby za pochodzącego od zmarłego. Miałby też prawo dziedziczenia przed nim samym i innymi jego dziećmi. Opis nadal jest ddostępny w Księdze Powtórzonego Prawa (25:5-6, Biblia Tysiąclecia). Chcąc uniknąć wypełnienia obowiązku Onan wycofał się krótko przed finałem, wyjmując swój penis z pochwy pani bratowej. Zniszczył w ten sposób swoje NASIENIE które spadło na ziemię co bogu zupełnie się nie spodobało – zgładził go więc niezwłocznie. Albo według jednej z wersji ludowych, oślepił – zapoczątkowało to zapewne przesąd, jakoby od trzepania kapucyna wzrok się psuje.

 

Prawidłowo nazywa to stosunek przerywany. Jako metoda zapobiegania ciąży jest średnio skuteczny, jednak dla mężczyzn polecenia godny jest taki trening – dla poprawy zadowolenia partnerki. Nadal w niektórych bardzo ortodoksyjnych społecznościach żydowskich, wywodzących swoją tradycję z tej samej bazy co chrześcijaństwo – męska masturbacja jest ciężkim grzechem. Całkowicie zakazana jako utrata świętego życiodajnego nasienia – daru od Boga. Ortodoksi do damskich paluszków na łechtaczce podchodzą łagodniej, zwłaszcza gdy żona chciałaby z mężem podzielić się znajomością swoich upodobań w tej materii. Praktyczne rozwiązanie, pomagające nieporozumień w rodzinie uniknąć. Zamach na ORGAZM to chrześcijański wynalazek!

 

Wymaga to wyraźnego podkreślenia: tu nie chodzi o odebranie człowiekowi PRZYJEMNOŚCI związanej z seksem, lecz o odrzucenie (zmarnowanie) boskiego daru – męskiego nasienia. Nie powinno być wylewane czyli marnowane poza ciałem kobiety. W czasach biblijnych kiedy z 15 urodzonych dziatek do dorosłości dożywało 2 – takie nakazy były uzasadnione koniecznością przetrwania populacji, lecz co dzisiaj począć z nadmiarem?

 

Przeczytałam co napisałem i choć znam tę historię od dawna jednak ponownie zostałam porażona poziomem jej debilizmu. Jak na podstawie biblijnego prawa, sprzed znacznie ponad 2000 lat – współczesny Kościół nadal twierdzić może, że masturbacja to grzech??! Równie dobrze mogą zakazać kobietom prowadzenia samochodu jako, że to przecież Józef poganiał osiołka a Maryja jeno na nim siedziała!

 

PRZECZYTAJ WIĘCEJ